Magia, wróżki, bogowie, gryfy, bazyliszki, wreszcie syreny i tym podobne niezwykłości znalazły swe miejsce w świecie ludowych podań, mitów, legend czy wielu wspaniałych dzieł z gatunku fantasy. Nie zostały jednak te wytwory bujnej ludzkiej wyobraźni dokładnie sklasyfikowane przez naukowców, bowiem brak twardych dowodów na ich istnienie, a wiadomo że badania naukowe powinny wykazywać się rzetelnością, dokładnością, poparte muszą one też być licznymi dowodami, a przeprowadzający je naukowcy powinni być nieustannie dociekliwi, sceptyczni i dążący do uzyskania twardych, oczywistych dowodów na prawdziwość postawionych przez siebie tez. Na przekór tym zasadom zdaje się działać Emily Hawkins, która napisała książkę Historia naturalna syren wydawnictwa HarperKids. Autorka ta opisała już kiedyś w książce należącej do tej samej serii wróżki, a tym razem zabrała się za temat syren i ponownie stworzyła mieszankę prawdziwego świata naukowego z magiczną, niezwykłą fantastyką, zawarła w swej książce zarówno sporo ciekawych, realistycznych faktów, jak i równie interesujących informacji, których prawdziwość stoi jednak pod wielkim znakiem zapytania. Autorka w całej swej pracy twórczej wytworzyła ostatecznie dziurawą, acz na swój dziwny sposób urzekającą wiele osób narrację (jak można sądzić po bardzo pozytywnych opiniach na temat książek z tej serii), uparcie uzasadniającą, że opisywane fantastyczne stworzenia naprawdę istnieją. Jak ta mieszanina znacząco kontrastujących ze sobą światów autorce wyszła? Z jednej strony pozostawiła we mnie zachwyt i upojenie pięknem fantastycznego świata syren, a z drugiej strony niesmak.
Czym właściwie jest ta książka? To album przedstawiający historię wyprawy badawczej załogi statku HMS Challenger z 1872 roku, ukazanej z perspektywy niejakiej Darcy Delamare, której opowieść o tej niezwykłej wyprawie przeplata się z zaskakująco wnikliwą analizą syren, ich różnorodnych gatunków, anatomii, sposobu zdobywania pożywienia, komunikowania się, rozmnażania i bardzo wielu innych kwestii, dotyczących tych tajemniczych istot. To co zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan przy kontakcie z tym albumem to jego zjawiskowo piękne wykonanie. Przecudna okładka od pierwszego wejrzenia wprawia w zachwyt. Głównie olśniewa nie znajdująca się w jej centrum ilustracja syreny, ale przede wszystkim otaczające ją bajecznie lśniące, pokrywające całą dostępną przestrzeń wzory w kształcie wirujących fal, pośród których plączą się misternie ukryte, a jakże idealnie pasujące do nastroju dzieła małe stateczki, falujące wodorosty, ogony morskich stworzeń, czy ciężkie kotwice. Książka bogata jest w piękne ilustracje, które po brzegi wypełniają każdą stronę, przedstawiają one bogactwo podwodnej fauny i flory i świetnie komponują się z regularnie pojawiającymi się kartkami z dziennika Darcy Delamare, oczywiście też ukazują mnogość różnorodnych syren. Na pięknym wykonaniu oczywiście się nie kończy, wytwór ten ma nad wyraz bogatą zawartość, motywem przewodnim jest tu fantastyczny świat syren, które zostały przedstawione naprawdę bardzo szczegółowo. Mowa jest w książce o historiach, mitach z nimi związanych, miejscach ich zamieszkania, pochodzących z różnych zakątków świata gatunkach, a nawet różnych rodzajach syrenich ogonów, znajduje się tu opis anatomii syren, rozstrzygana jest kwestia przynależności syren do ssaków, czy ryb, przedstawione są sposoby wykorzystania muszelek przez te istoty, a nawet ukazany jest ich alfabet. Ilość i szczegółowość informacji o syrenach jest porażająca, nie brakuje też przewijających się w tekście wiadomości o innych elementach podwodnego życia, często stanowiących porównanie dla poszczególnych gatunków syren. Jakby tego było mało, to jeszcze dodatkowo przy okazji snuta jest ciekawa opowieść Darcy o odbywanej przez nią podróży i związanych z tym doświadczeniach i trzeba przyznać, że jest to historia naprawdę interesująca, obfituje w niezwykłe historie, ekscytujące sytuacje, znajdują się w niej też mroczniejsze, niepokojące elementy, pewne fragmenty owiane są grozą, tajemnicą. Cała ta fabuła podana jest w formie dziennika, z którego wylewają się żywe, intensywne emocje jego autorki.
Wszystko ostatecznie więc byłoby super, z książki wylewają się grubymi strumieniami fascynacja opisywanym tematem, staranność wykonania, bogactwo informacji, które naprawdę zachwycają, stanowią świetne, intrygujące dzieło, będące fantastyczną propozycją dla każdej zainteresowanej magią, niezwykłymi stworzeniami i wierzeniami osoby. Niestety osoby czytające tą książkę są nieustannie upominane o tym, że syreny istnieją naprawdę, że Darcy Delamare, której w ogóle faktyczne istnienie nie jest pewne i równie dobrze może to być postać fikcyjna, bardzo uparcie chce udowodnić niewiernym naukowcom, że syreny istnieją, jako dowód podając w zasadzie głównie zapewnienia, że widziała te istoty na własne oczy i to nie raz, kątem oka, a wręcz nagminnie, co rusz napotykała nowe gatunki tych stworzeń, a poza nią jakimś dziwnym cudem tylko jedna inna osoba widziała syreny, z kolei reszta załogi zupełnie nic nie zauważyła. Historia ta trochę nie trzyma się kupy, z jednej strony Darcy wspomina o tym, że syreny są bardzo ostrożne i świetnie unikają kontaktów z ludźmi, z drugiej strony kobieta co rusz jakieś syreny napotyka, jakby to było powszechnie spotykane zjawisko. Powtarzają się w tej książce upomnienia o tym, że naukowiec powinien mieć otwarty umysł, ale jakoś nie wspomniana jest konieczność przedstawiania rzetelnych dowodów i nie, rysunki syren i zapewnienia, że te stworzenia się widziało nie są rzetelnymi dowodami. Absurdem już jest fragment, w którym wymienione są ślady, pozostawiane przez syreny i związana z tym sugestia, by syreny tropić po pokruszonych muszlach, kamykach z wydrapanymi runami, fragmentach koralowców, zębów rekina, przedziurkowanych muszlach, wreszcie porzuconych grzebieniach, grotach włóczni lub innych narzędziach, czy pełnym smutku głosie syreny, rozplątującej włosy, a wręcz oburzające są stwierdzenia, że prawda o istnieniu syren nie została ujawniona w wyniku chciwości, ambicji, strachu i przesądów. Wiadomo, że książka ma raczej na celu rozbudzenie wyobraźni i ciekawości młodych czytelników, a nie przekonanie o prawdziwości przedstawionych w niej informacji, jednak cała ta uparcie utrzymywana narracja, skupiona na nieudolnym udowadnianiu, że syreny istnieją, stanowi moim zdaniem w pewnym sensie zniewagę dla rzetelnej nauki, a co gorsza kształtuje umysł młodej osoby, która uczy się błędnych metod argumentacji, dowodzenia swoich twierdzeń, jest to niepotrzebne ogłupianie odbiorcy, które zakłóca spokojny odbiór naprawdę fascynujących informacji i stanowi wyjątkowo niepokojące zagrożenie w świecie fake newsów oraz różnego rodzaju manipulacji, które obecne są w rozmaitych mediach.
Nie ma naprawdę nic złego w mitach, legendach, fantastyce, wręcz przeciwnie, stanowią one podstawę dla wspaniałych, niezwykłych, pouczających, inspirujących historii, są kreatywnym środkiem komentowania otaczającej nas rzeczywistości, ale po co mieszać je z zupełnie odmiennym, rządzącym się zupełnie innymi prawami światem nauki? Uważam, że ogólne założenie książki, jej motyw przewodni, jakim jest przedstawienie wyników badań jakiejś jednostki nad niezwykłymi stworzeniami jest nietrafione, znacznie lepsze są książki, w których wyraźnie podkreślone jest, że przedstawiane treści należą do magicznego, ale nieprawdziwego świata mitów, podań, wybujałej ludzkiej wyobraźni. Do uratowania całej sytuacji nie wystarczy krótka uwaga na początku książki, że „istnieją pewne wątpliwości, czy treści zawarte w tym tomie są autentyczne, i przedstawiamy je wyłącznie jako ciekawostkę”. Zadziwiający jest też umieszczony na końcu list od Brytyjskiego Towarzystwa Nauk Przyrodniczych do Darcy Delamare, którego autor wyraźnie stwierdza, że uważa całe badania syren za nieprawdziwe wymysły, co już w ogóle sprawia, że trudno określić intencje autorki, które towarzyszyły jej podczas pisania tej książki. Myślę, że warto jednak pamiętać, że o ile dla osób dorosłych oczywiste jest to, że treści przedstawione w tej książce oraz sposoby udowadniania prawdziwości swych twierdzeń, stosowane przez główną bohaterkę, trzeba traktować z przymrużeniem oka, to nie musi to wcale być takie oczywiste dla umysłu dziecka.
Ostatecznie ocena, podejście do tej sprawy jest indywidualną kwestią każdej osoby, sięgającej po ten produkt i zdecydowanie wielu osobom nie będzie przeszkadzać forma tej książki. Te osoby zdecydowanie będą usatysfakcjonowane mnogością niezwykłych informacji, wciągającą historią wyprawy badawczej i pięknem ilustracji, uważam jednak że nie można pomijać absurdalności formy i założeń tej książki.